
Zastanawiałam się czy umieścić tą książkę
na blogu pisanym z założenia o klasykach - pozycjach, które obowiązkowo każdy
powinien znać. I pomyślałam, że jednak tak, wręcz powinnam. Ta książka to taka
perełka nie ze względu na styl, lecz na postać Richarda P. Feynmana.
O książce po raz pierwszy usłyszałam na
wymianie młodzieżowej na Węgrzech, koleżanka posiadała ją w formie audiobooka.
Później niezależnie od tego przeczytałam o niej na blogu jestkultura.pl m.in. w poście
pt. 10 książek, które warto przeczytać. Zaciekawiło mnie, dlaczego Andrzej Tucholski
gdyby mógł się spotkać z wybranym człowiekiem, wybrałby właśnie postać
nieżyjącego już Feynmana. Książkę kupiłam więc przy okazji „na prezent” dla kolegi. Przeczytałam przed wręczeniem.
Nigdy jej już nie dostał. Została ze mną.
Jak można przeczytać na tylnej
okładce – Richard P. Feynman (1918 – 1988)
genialny naukowiec i zdobywca Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki w brawurowy
sposób opowiada o swoim niezwykłym życiu. Książka ta to rodzaj szczerej do
bólu opowieści profesora o własnym, powalająco (nie jestem w stanie znaleźć
wystarczająco dosadnego epitetu) interesującym życiu. Totalnie obala mit
naukowca- fizyka siedzącego w swoim laboratorium, bez kontaktu ze światem. Bo
czyż taki zdobywca Nagrody Nobla nie może być jednocześnie perkusistą,
specjalistą w otwieraniu zamków szyfrowych, reformatorem brazylijskiej
edukacji. A do tego podrywać dziewczyny w barze, flirtować z tancerkami w Las
Vegas i (z przymrużeniem oka) biegle mówić po kantońsku?
Ta książka to nie jest po prostu książka,
to ogromna życiowa lekcja o tym, by nie poddawać się schematom, by zawsze
poznawać świat własnymi zmysłami, umysłem. Bo przecież żyje się raz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz